Po zakupie maski Kalloa Latte i tak miłym zaskoczeniu jakim okazała się dobrym kosmetykiem uległam zakupie jeszcze dwóch masek tej firmy, Kallos Placenta oraz Kallos Vanilla. Skupię się teraz na opisaniu maski Vanilla, a raczej na moim rozczarowaniu.
Skład
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Propylene Glycol, Hydrogenated Polysorbutene, Parfume, Panthenol, Dimethicon, Hydrolized Milk Protein, Cyclopentasiloxan, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone
Zapach i opakowanie
Opakowanie które posiadam ma 275ml (cena ok. 4,50zł), zakupiona została w pobliskiej hurtowni kosmetycznej. Co do zapachu - podobny do Kallos Latte jednak mniej przyjemny, bardziej chemiczny.
Działanie na włosy
Maskę stosowałam tak samo jak Kallo Latte (trzymałam godzinę, pod czepkiem na to ciepły ręcznik), jednak efekt nie był ten sam. Włosy nie rozczesywały się równie dobrze i nie zauważyłam żadnego nawilżenia. Jedyne zastosowanie jakie w niej znalazłam to dodanie do masek własnej produkcji jako składnik ułatwiający aplikacji maski i poprawiający jej konsystencję. Podsumowując u mnie ta maska nie zdała egzaminu.
Chciałam ją kupić, Kalosy u mnie działa podobnie do siebie gdy stosuje je na kilka minut, wygładzają i nabłyszczają:) Vanili się boje bo ma proteiny mleka, placente mam - działa przyzwoicie, a Color działa najlepiej( jak Latte) i pachnie gumą balonową:)
OdpowiedzUsuńColor jeszcze nie próbowałam u mnie hitem kallosa jest zdecydowanie latte teraz testuje honey zobaczymy efekty, na pewno opisze na blogu ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń