Kozieradka pospolita - ostatnimi czasy główna bohaterka blogowych wpisów. Kozieradka zaliczana jest do najstarszych leczniczych roślin w historii ludzkości, przypisuje się jej bowiem:
WŁAŚCIWOŚCI:
Przyczynia się do kontroli glukozy we krwi, oraz do kontroli poziomu cholesterolu we krwi u osób cierpiących na cukrzycę.
Użytek wewnętrzny:
- wzmacniane
rekonwalescenów;
- wzmacnianie
anorektyków;
- wzmacnianie
anemików;
- wzmacnianie osób
depresyjnych;
- leczenie
dolegliwości gastrycznych oraz niektórych problemów trawienia;
- stymulowanie
apetytu;
- stymulowanie
skurczów macicy;
- stymulowanie
laktacji.
Użytek zewnętrzny:
- uśmierzanie zapaleń;
- leczenie ran;
- leczenie wrzodów
nóg;
- leczenie dny;
- leczenie bólów
mięśniowych;
- leczenie egzemy;
- leczenie czyraków;
- hamuje wypadanie włosów;
- przyspiesza porost włosów;
- wpływa na powiększenie piersi.
Przeciwwskazania: zaleca się kobietom ciężarnym unikanie suplementów oraz
spożywanie kozieradki pospolitej jedynie w niewielkich ilościach.
Działanie niepożądane: długie stosowanie kozieradki pospolitej drogą
zewnętrzną może czasami wywołać reakcje alergiczne.
Mowa tu oczywiście o stosowaniu kozieradki zewnętrznie a mianowicie jako wcierki na skalp.
PRZYGOTOWANIE:
Łyżeczkę kozieradki zalewamy 200ml wrzątku i czekamy 30 minut aż się zaparzy. Następnie odcedzamy nasiona od wywaru który pozostawiamy do ostygnięcia i przelewamy do pojemnika w którym będziemy go przechowywać - ja do tego wykorzystałam buteleczkę z korkiem po soli do kąpieli.
DZIAŁANIE:
Kozieradkę stosuje od 9 stycznia początkowo miałam zamiar wcierać ją w skórę głowy codziennie, jednakże szybko mi ten pomysł wyleciał z głowy. Intensywny, ostry zapach naparu podobny do maggi stał się dla mnie nie do zniesienia, po porannej wcierce każdego dnia zapach kozieradki "prześladował" mnie przez cały dzień. Determinacja nie pozwoliła mi jednak zaprzestać tejże kuracji, należało zatem wymyślić inny sposób. Postanowiłam więc dołożyć kozieradkę do mojego "rytuału" olejowania, mianowicie ok. 3 razy w tygodniu na noc w skalp wcieram napar z kozieradki wykonując przy tym masaż, a następnie nakładam wybrany olejek, całość włosów zwijam w koczek i tak kładę się spać, rano postępuję jak po zwykłym olejowaniu a więc myję włosy delikatnym szamponem i nakładam maskę.
Minęły już prawie 3 tygodnie odkąd zaczęłam stosować kozieradkę, efekt który zauważyłam bardzo szybko to znaczne zmniejszenie przetłuszczania się skóry głowy. Jeśli chodzi o powstrzymanie wypadania włosów również zauważyłam minimalna zmianę, nie jestem tylko pewna czy to nie sprawa zmiany szamponu o którym niebawem pojawi się recenzja.
Podsumowując, do tej pory kozieradka raczej mnie nie zachwyciła (być może za jakiś czas pojawią się lepsze efekty), stosuje ją ok. 3-4 razy w tygodniu na noc co jest dla mnie dużym wyzwaniem gdyż zapach dla mnie jest nie do zniesienia, nie poddaję się jednak i postanowiłam wykończyć moja buteleczkę do końca, być może za szybko żądam efektów :)
A Wy stosujecie kozieradkę? Dajcie znać jakie przynosi u Was efekty.
Pozdrawiam, Malajka ;)